2009-08-29

Ramzes umarł, kryzys żyje

Historia Egiptu według kabaretu TEY wygląda następująco: w starożytnym Egipcie był faraon i on się nazywał Ramzes i miał brata, co się nazywał Kryzys, no i ten Ramzes umarł, a Kryzys żyje.

Także już od starożytności ludzkość musi stawiać czoła permamentnemu kryzysowi. Niektórzy do ciągle trwających ciężkich czasów już tak się przyzwyczaili, że właściwie przestały im przeszkadzać różnego rodzaju kłody rzucane pod nogi przez kryzys.

W autobusie spotykają się dwie znajome. - O dzień dobry pani! Co u pani słychać! - z entuzjazmem mówi jedna z pań. - A dzień dobry! - u śmiecha się druga - Bardzo dobrze, ostatnio córkę zwolnili z pracy - mówi równie entuzjastycznie - Po czternastu latach pracy w zakładzie. Pani sobie to wyobraża? I nawet teraz nie ma prawa do zasiłku... - tu głos już wyraźnie stracił na animuszu. Nie usłyszałem, dlaczego zasiłek córce nie przysługuje. Czegoś jej tam zabrakło. Ważne, że przynajmniej mama zbytnio się tym nie martwi. No cóż, jest kryzys, a więc są i ofiary. Trzeba się z tym pogodzić.

Ludzie różnie radzą sobie z tym kryzysem. Widziałem pewną panią w tramwaju, która chciała zaoszczędzić na bilecie. Wsiadła do wagonu. Rozejrzała się i stanęła przy kasowniku. Tak dojechała do pierwszego przystanku. Na drugim, wyciągnęła bilet, znów się rozejrzała i pojechała dalej. Już myślałem, że na trzecim przystanku uda się jej skasować bilet, ale nie. Pani przywarła jeszcze bliżej do kasownika i tylko coraz częściej rozglądała się po wagonie. Nie wiem, czy na kolejnych przystankach sytuacja wyglądała podobnie, bo niestety czwarty przystanek był mój i musiałem przesiąść się do autobusu. Może później pani zdecydowała się skasować bilet.

Sposobów radzenia sobie z kryzysem jest wiele. Powyżej przedstawiłem dwa. Pierwszy można nazwać ironiczno-pogodnym przyzwoleniem (raczej rzadko spotykany w naszym kraju), a drugi (wykształcony na przestrzeni wieków) narodowym kombinowaniem. Każdy niech wybierze swój sposób.