2010-06-21

Wybory 2010

W autobusie pewna pani rozmawia z pewnym młodzieńcem. Młodzieniec jest piękny, dwudziestoletni. Z rozmowy wnioskuję, że pracuje w branży reklamowej. Pani natomiast, dwudziestolatką była już dość dawno, uroda też już nieco przeminęła.

Kobieta jest chyba dawnoniewidzianą krewną młodzieńca - tak mi się przynajmniej wydaje. Rozmawiają o tym, o czym zwykli rozmawiać ciotka z siostrzeńcem, czyli po trochu, bez zgłębiania tematu, o wszystkim i wszystkich.

Ciotka (nie już będzie ciotką dla ułatwienia) ma donośny głos, siedzę na końcu autobusu, oni na samym przodzie, a i tak słyszę wszystko wyraźnie. Rozmawiają o krewnych, kobieta pyta co u tego, co u tamtego, kiedy siostrzeniec (tak pozwolę sobie nazywać chłopaka) ściąga aparat z zębów, a czemu siostra jeszcze nie ściągnęła, mówią o pracy, o branży reklamowej, siostrzeniec mówi, że trzeba się szanować i nie brać wszystkiego co rzucą pod nos. Wreszcie ciotka pyta: - A na kogo wczoraj głosowałeś?

- Na Bronka - odpowiada chłopak.

- Na kogo?

- Na Bronisława Komorowskiego.

- Na kogo?! - dziwi się ciotka - Ja na Kaczyńskiego. Weź, ten Komorowski to nic nie wart. Piątkę dzieci ma, będzie jak Wałęsa, obłowi siebie i ich i znów będzie to samo! - emocjonowała się kobieta - [ktoś - tu pada imię, ale nie słyszę] ...głosowała na Napieralskiego, bo mówiła, że on taki młody, energiczny i przystojny. He, he...

Lewa strona

- A która to jest lewa strona? - pyta babcię kilkuletni wnuczek.

- Ta po której jest lewa ręka - odpowiada babcia.

2010-06-12

Licytacja

Siedzę w kolejce na poczcie przy ulicy Kazimierzowskiej w Warszawie. Obok mnie rozmawiają dwie kobiety. Pierwsza z nich, starsza, siwiutka pani w za dużych okularach wstaje powoli z krzesła, mówiąc:

- Oj, nie mogę za dużo siedzieć bo mnie kręgosłup zaraz boli.

Druga z nich, spuszczając wzrok, przytakuje kiwając głową i szepcząc coś pod nosem.

- Stać też długo nie mogę - kontynuuje starsza z kobiet - bo mam uszczerbioną kość w kostce.

- Ja też mam problem, ale z piszeczelą. Też mam tutaj uszczerbione - mówi droga z kobiet pokazując na nodze miejsce, w którym "piszczela" niedomaga.

- O, Jezuu... - starsza z kobiet cichutko ze współczuciem komentuje niedolę swojej rozmówczyni, po czym dodaje - U mnie, w tej kostce, to jedna kość ociera o drugą i ją szczerbi. Lekarz powiedział, że to trzeba operacje zrobić.

- Pani - mówi druga - ja to już operacji mam dosyć. Też powinnam zrobić, ale nie chce. Dziesięć w życiu przeżyłam i mam dość.

- Jezuu... - siwiuteńka pani kręci głową - Ja to miałam kiedyś w pracy wypadek no i ten kręgosłup uszkodziłam i do dzisiaj mnie boli.

- No widzi pani, mnie to w ogóle lekarze mówią,że szczęściara jestem, że chodzę...

- Jezuu...

- ...no, mówię pani. Ja mam problem z biodrami, z miednicą. Ja już na wózku powinnam dawno jeździć.

- Jezuu...

- A w ogóle, to ja nie mam dwóch żeber, mam wycięte. A te co mam, to w połowie poucinane...

Moja kolej, wstaję i idę do okienka.

"On jest z nami"

Sytuacja, czy wręcz sytuacyjka, przedstawiona poniżej nie jest historią przeżytą przez mnie. Znalazłem ją na www.bash.org.pl, gdzie można przeczytać wiele śmiesznych dialogów, prowadzonych głównie przez internautów. Mimo to, postanowiłem zamieścić ją tutaj (mam nadzieję, że autor nie będzie miał nic przeciwko), ponieważ jest tak uroczo śmieszna, że nie mogę się opanować. A ponadto akcja dzieje się w autobusie.

Internauta Przemo opowiada o tym co go spotkało: <przemo>Jadę dzisiaj 111. Mijam Ogród Saski i dopada mnie alergia, zaczynam łzawić i flukać. Mijam pl. Piłsudskiego gdzie budują krzyż ze sceną z okazji śmierci JP2. I jakaś starsza pani, widząc moje łzawiące oczy, mówi mi: - Niech pan nie płacze. On jest z nami.