2010-07-06

Pupa, pupala, dupa, dupala

Mała, może trzyletnia, dziewczynka znudzona czekaniem na autobus zaczęła kopać w bogu ducha winną wiatę przystanku. Buch! Buch! Waliła z całych sił swoimi małymi, białymi bucikami. Buch! Buch!

- Nie kop w to, bo dostaniesz w pupalę - ostrzegła córkę troskliwa mama.

Mała zignorowała ostrzeżenie mamy i dalej waliła w blachę przystanku. Bach! Bach! Mała nóżka, ale huk niemiłosierny. Mama, tym razem bardziej stanowczo, znów ostrzegła córkę.

- Jestem misiaaakiem - stwierdziła dziewczynka.

- Już nie zmieniaj tematu - matka nie dała się zwieść - Jesteś przedszkolakiem, a nie żadnym misiakiem. I nie kop w to, bo dostaniesz w pupalę - zapowiedziała jeszcze raz.

- W dupę dostanę - powiedziała dziewczynka, jakby chciała poprawić swoją mamę. Mama nie zareagowała na słowa swojej córki. Ta na szczęście przestała kopać w blachę. Pokręciła się tylko na ławeczce i triumfalnie krzyknęła: - Dupskooo!!!

- Nie mów tak - obruszyła się mama - Tak nie wolno. To jest brzydko. Mówi się "w pupę".

- "W pupę" jest ładnie?

- Tak.

- Misiaki mają pupalę?

- Tak.

- Misiaki mają pupalę, misiaki mają pupalę...

Zdąży? Nie zdąży?

Sytuacja opisana poniżej jest jedną z najdynamiczniejszych, jakie można zaobserwować w komunikacji miejskiej. Jest jak scena wycięta z filmu akcji, albo fragment relacji z zawodów sporów ekstremalnych. Oto mężczyzna w średnim wieku (więc doświadczony zawodnik) musi w tej samej krótkiej chwili wyskoczyć na przystanku z jednego autobusu i wskoczyć do drugiego, jadącego przed tym pierwszym. Potrzebne są szybkość, refleks i zimna krew.

Mężczyzna już ustawił się w najlepszej pozycji. Staną przy drzwiach kierowcy (bo z nich najbliżej do drugiego autobusu, który trzeba dogonić). Lekko przechylił ciało do przodu i skoncentrowany czeka na otwarcie drzwi.

W tym czasie autobus przed nim, ten który jest celem, dojeżdża do przystanku, zwalnia, staje i otwiera drzwi, ludzie zaczynają wysiadać. Mężczyzna czeka, niecierpliwi się. Pojazd, w którym jedzie, w którym jest uwięziony, porusza się za wolno - przynajmniej jego zdaniem. Sekundy ciągną się w nieskończoność. Droga do przystanku wydaje się bezkresem.

Wreszcie dojeżdża. Drzwi się otwierają. Mężczyzna niczym chart wypuszczony z klatki wyskakuje ze zwierzęcym wzrokiem i biegnie do przodu w kierunku upragnionego autobusu. I już jest w ogródku, już wita się z gąską, kiedy nagle drzwi pojazdu zamykają się. - Trzask! - tuż przed nosem. Mężczyzna jeszcze macha, licząc na to, że kierowca dostrzeże go w lusterku. - Przecież jeszcze ja! Ja tu jestem! Ja wołam! - zdają się krzyczeć jego gesty. Ale nic z tego, autobus odjeżdża...

Ale na tym nie koniec. Przecież trzeba wrócić do poprzedniego środka lokomocji. Mężczyzna odwraca się i teraz czym prędzej biegnie w kierunku drugiego pojazdu. Ależ by było gdyby i ten uciekł!

Na szczęście udaje się. Jest w środku. Zziajany i niezwykle poirytowany posyła w stronę uciekiniera szczere życzenia: - Żeby ci się, gnoju, koło urwało! Żebyś nie dojechał!