Mała, może trzyletnia, dziewczynka znudzona czekaniem na autobus zaczęła kopać w bogu ducha winną wiatę przystanku. Buch! Buch! Waliła z całych sił swoimi małymi, białymi bucikami. Buch! Buch!
- Nie kop w to, bo dostaniesz w pupalę - ostrzegła córkę troskliwa mama.
Mała zignorowała ostrzeżenie mamy i dalej waliła w blachę przystanku. Bach! Bach! Mała nóżka, ale huk niemiłosierny. Mama, tym razem bardziej stanowczo, znów ostrzegła córkę.
- Jestem misiaaakiem - stwierdziła dziewczynka.
- Już nie zmieniaj tematu - matka nie dała się zwieść - Jesteś przedszkolakiem, a nie żadnym misiakiem. I nie kop w to, bo dostaniesz w pupalę - zapowiedziała jeszcze raz.
- W dupę dostanę - powiedziała dziewczynka, jakby chciała poprawić swoją mamę. Mama nie zareagowała na słowa swojej córki. Ta na szczęście przestała kopać w blachę. Pokręciła się tylko na ławeczce i triumfalnie krzyknęła: - Dupskooo!!!
- Nie mów tak - obruszyła się mama - Tak nie wolno. To jest brzydko. Mówi się "w pupę".
- "W pupę" jest ładnie?
- Tak.
- Misiaki mają pupalę?
- Tak.
- Misiaki mają pupalę, misiaki mają pupalę...