2011-01-10

Nowoczesna toaleta, nie jakiś tam kibel

To była ciężka podróż. Podróż, która męczyła zanim się jeszcze zaczęła. Najpierw był komunikat. Pani z megafonu ogłosiła, że pociąg "z przyczyn technicznych jest opóźniony o piętnaście minut", a opóźnienie może ulec zmianie. Nie dziwił zatem kolejny komunikat, który informował, że pociąg z tych samych tajemniczych przyczyn technicznych jest opóźniony o kolejne dziesięć minut. PKP "serdecznie przeprosiło" za zmianę i pozostawiło stojących na peronie ludzi w oczekiwaniu na dalsze informacje.

Pasażerowie zaczęli się niecierpliwić. W końcu już prawie pół godziny stali na zimnym i wietrznym peronie, który za sprawą remontu dworca, pozostawiał wiele do życzenia. Ludzie zaczęli rozmawiać, wspólnie narzekać na PKP. Po chwili na peronie pojawiła się telewizja. O, tej to się można wyżalić, wynarzekać, wylać swoje smutki i pretensje!

Pociąg przyjechał po siedemdziesięciu pięciu minutach (ledwie do niego wsiadłem, bo zmarznięty poszedłem napić się gorącej herbaty, a tu miła pani ogłasza, że pociąg już stoi i zaraz odjeżdża). Kiedy wpadłem do pociągu, wydawało się, że nie ma wolnych miejsc. Wagony były nowoczesne, podobne do tych które jeżdżą w metrze. Wszystkie siedzenia były już zajęte. - Trzy godziny stania... - pomyślałem. Ale po chwili, jakimś cudem, znalazły się dwa wolne miejsca. Tuż obok toalet, ale co tam, źle siedzieć, to lepiej niż dobrze stać! Usiadłem, a wraz ze mną Ania - dziewczyna, z którą zacząłem rozmawiać w ramach zabicia czasu w oczekiwaniu na pociąg. Więc siedzimy.

Ludzie po woli znajdują miejsca i okazuje się, że wcale nie jest tak tłoczno jak się na początku wydawało. Pociąg rusza, a ja zadowolony, że siedzę, że w ogóle jadę, zaczynam rozmawiać z moją nową koleżanką.

Rozmowę przerywa toaleta. A właściwie, to co wokół niej się dzieje. Wagony są nowe, nowoczesne, toaleta więc też. Nie otwiera się jej jak zwykłego kibla, to jest wytwór XXI wieku, tu trzeba użyć przycisku. Naciska się go i drzwi się otwierają. Potem od wewnątrz jest kolejny przycisk, którym trzeba toaletę zamknąć. Ale to nie koniec! Jest jeszcze jeden przycisk, czerwony, który działa jak klucz, blokuje drzwi, żeby nikt z zewnątrz nie mógł toalety otworzyć, gdy w niej robi się, to co robi. I właśnie ten mały, czerwony przycisk spowodował tyle zamieszania...

Przyszła pani, która chciała skorzystać z dobrodziejstw ubikacji. Ale nie wiedziała, jak ją otworzyć. Pomogliśmy jej wskazując przycisk. Później nie potrafiła zamknąć. Też wyjaśniliśmy. Niestety, czerwonego kluczyka już nie wcisnęła i pewien nieświadomy niczego młodzieniec, który również chciał wejść do środka,  otworzył jej drzwi w trakcie czynności wysoce intymnej. Nie wiem gdzie patrzyli inni pasażerowie wagonu, ale ja spojrzałem w oczy kobiety zobaczyłem w nich przerażenie, zdumienie, bezradność i gniew. Zdezorientowany młodzieniec szybko zamknął drzwi i ze wstydu odszedł od toalety kilka dobrych metrów. Myślałem nawet, że zrezygnuje z użycia ubikacji.

Przez umiejscowienie naszych siedzeń z nowopoznaną Anią staliśmy się strażnikami ludzkiej godności. Kiedy ktoś chciał wejść do zajmowanej już toalety, ostrzegaliśmy przed popełnieniem faux pas. Na szczęście, po kilku minutach, zwolniły się dwa miejsca po drugiej stronie wagonu i nie zastanawiając się długo usiedliśmy na nich. Niech inni pilnują nowoczesnej toalety...

1 komentarz:

  1. To samo doświadczenie tylko ja wcisnąłem przycisk z kluczykiem, a mimo to z zewnątrz udało się komuś otworzyć toaletę w trakcie czynności wysoce intymnej.

    Ktoś kto projektował tę toaletę miał wiele wyobraźni albo był niezłym cynikiem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń