2011-10-25

Okno, to przeklęte okno

W pociągu z Lublina do Warszawy tłoczno. Udało mi się znaleźć miejsce – nie najlepsze, bo przy samych drzwiach przedziału, ale lepsze to niż nic. Przede mną mężczyzna w okularach czyta popularny prawicowy tygodnik „Uważam rze”. Co chwilę poprawia koszulę i podciąga spodnie, które i tak są już prawie na wysokości klatki piersiowej. Dwie dziewczyny siedzące obok mnie raz wchodzą, raz wychodzą z przedziału. Ciągle muszę podkurczać nogi, trzymać je przy samym siedzeniu. W rogu pod oknem jakiś starszy pan w za dużym białym swetrze z minionej epoki. Na pierwszy rzut oka wieśniak, który nie wiadomo po co jedzie do stolicy, ale kiedy dzwoni jego telefon, kulturalnie opuszcza przedział i zaczyna rozmawiać jak prawdziwy inteligent – akcent, artykulacja i wymowa w najlepszym porządku.

Pociąg zatrzymuje się na jakiejś stacji. Przedział niemal pustoszeje. Zostaję sam z mężczyzną czytającym gazetę, który po chwili wychodzi. Pewnie do wagonu restauracyjnego, albo za potrzebą. Do przedziału włazi kobieta w średnim wieku. W lewej ręce wiadro, którym taranuje sobie drogę, z tyłu w prawej walizka, która miota się jej we wszystkie strony i blokuje w drzwiach przedziału. Kobieta szarpie się chwile, próbuje uwolnić od uścisku drzwi. Udało się. Walizka wyskoczyła i z impetem dostałem nią po kolanie. Jej właścicielka chyba tego nie zauważyła, bo bez słowa, nawet bez „dzień dobry”, nie mówiąc już o „przepraszam” usiadła pod oknem, wiadro trzymając między nogami, a walizkę na kolanach.

Po chwili wszedł młody chłopak. Usadowił się po przeciwnej stronie pod oknem, choć nie było to takie łatwe, bo wiadro kobiety blokowało sporą część podłogi. Zasłonił twarz kurtką powieszoną na wieszaku i zasnął.

Pociąg już ruszył. Do przedziału wrócił mężczyzna czytający gazetę. Wydawało się, że podróż będzie od tej chwili lżejsza, przedział nie był przepełniony, można było odetchnąć chłodniejszym powietrzem.

Wtedy otworzyły się drzwi i za pozwoleniem siedzących już pasażerów dosiadła się trzyosobowa rodzina: matka, córka i dziadek. Dziadek usiadł koło mnie, matka z córką na środkowych fotelach vis-a-vis dziadka.

Jeszcze rozmieszczali swoje bagaże, jeszcze się usadawiali na fotelach, kiedy matka powiedział nieopatrznie: - Jakaś baba mnie przy wejściu wiadrem potraktowała – mówiąc to czule masowała piszczel lewej nogi. Jakaż konsternacja zapanowała, kiedy córka dostrzegła wiadro stojące tuż obok i jego właścicielkę. Matka zdębiała, córka zachichotała pod nosem. W końcu obie zaczęły chichotać  i śmiać się zakrywając rękami usta. Kobieta z wiadrem nie zareagowała.

Podróż się dłużyła. W przedziale nie działała klimatyzacja. Zaczęło się robić duszno. Rodzina zaczęła wymieniać między sobą uwagi na temat gorąca. Dostało się PKP, bo w PKP tak zawsze. Dostało się Polsce, bo w Polsce to norma, że okna pozamykane.

Wreszcie dziadek wstał, żeby na prośbę wnuczki okno otworzyć. Poszarpał się chwilę z zacinającym się mechanizmem, ale okno udało się uchylić. Zasapany staruszek wyszedł na korytarz, gdzie było zdecydowanie chłodniej. Rząd szeroko otwartych okien dawał tam dużo więcej ochłody niż jedno okienko w przedziale.

Nie minęło pięć minut, kiedy obudził się śpiący do tej pory chłopak. Zbytnio schłodzony zimnym powietrzem, które od pięciu minut wiało prosto na niego, zamknął okno i ponownie zapadł w sen.

Córce nie spodobało się zachowanie chłopaka. Kiedy ten zamykał okno, ona zrobiła wielkie oczy i wymownie spojrzała na matkę, ale nie zrobiła nic, zrobił natomiast dziadek, który po dziesięciu minutach wrócił do przedziału. Złapał za uchwyt i znów otworzył okno. Wnuczka odetchnęła świeżym powietrzem. Po chwili jednak młody chłopak spod okna się obudził i znów zamkną okno, które wpuszczało na niego zbyt duże ilości powietrza. Córka nie wytrzymała. Zaczęła głośno i wyraźnie tłumaczyć matce, że teraz w przedziale będzie duszno, że jej samej będzie za gorąco i że nie ma zamiaru się pocić. Młody chłopak spod okna słuchał tych narzekań i wreszcie bezpośrednio zwrócił się do córki. - To może pani sobie tu usiądzie – zaproponował. Dziewczyna trochę zmieszana, ale z udawana pewnością siebie powiedziała, że z chęcią usiądzie, bo chce mieć dostęp do świeżego powietrza.

Okno zostało otwarte, skłóceni pasażerowi zamienili się miejscami i reszta drogi przebiegała już spokojniej. Tylko biedna dziewczyna, która siedziała pod oknem marzła do samej stolicy okładana zimnymi powiewami wiatru.

1 komentarz:

  1. świetny blog! trochę pokrewny tematyką z naszym: http://jakjezdzisz.blogspot.com
    Obserwujemy i na pewno będziemy wpadać częściej! Pozdrawiamy serdecznie,
    Jak Jeździsz Team

    OdpowiedzUsuń