2010-06-12

Licytacja

Siedzę w kolejce na poczcie przy ulicy Kazimierzowskiej w Warszawie. Obok mnie rozmawiają dwie kobiety. Pierwsza z nich, starsza, siwiutka pani w za dużych okularach wstaje powoli z krzesła, mówiąc:

- Oj, nie mogę za dużo siedzieć bo mnie kręgosłup zaraz boli.

Druga z nich, spuszczając wzrok, przytakuje kiwając głową i szepcząc coś pod nosem.

- Stać też długo nie mogę - kontynuuje starsza z kobiet - bo mam uszczerbioną kość w kostce.

- Ja też mam problem, ale z piszeczelą. Też mam tutaj uszczerbione - mówi droga z kobiet pokazując na nodze miejsce, w którym "piszczela" niedomaga.

- O, Jezuu... - starsza z kobiet cichutko ze współczuciem komentuje niedolę swojej rozmówczyni, po czym dodaje - U mnie, w tej kostce, to jedna kość ociera o drugą i ją szczerbi. Lekarz powiedział, że to trzeba operacje zrobić.

- Pani - mówi druga - ja to już operacji mam dosyć. Też powinnam zrobić, ale nie chce. Dziesięć w życiu przeżyłam i mam dość.

- Jezuu... - siwiuteńka pani kręci głową - Ja to miałam kiedyś w pracy wypadek no i ten kręgosłup uszkodziłam i do dzisiaj mnie boli.

- No widzi pani, mnie to w ogóle lekarze mówią,że szczęściara jestem, że chodzę...

- Jezuu...

- ...no, mówię pani. Ja mam problem z biodrami, z miednicą. Ja już na wózku powinnam dawno jeździć.

- Jezuu...

- A w ogóle, to ja nie mam dwóch żeber, mam wycięte. A te co mam, to w połowie poucinane...

Moja kolej, wstaję i idę do okienka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz