2010-03-23

Pieniądze leżą na ulicy

Jadę autobusem przez Nowy Świat w Warszawie. Mogę spokojnie powiedzieć, że jadę ja, bo siedzę na pierwszym siedzeniu, z przodu autobusu. Mam widok jak kierowca, więc jadę. Jakaż to była uciecha, kiedy jako mały chłopiec mogłem usiąść na pierwszym siedzeniu. Łapało się wtedy kierownice tworzoną przez wyobraźnie i rękami naśladowało ruchy kierowcy, a ustami dźwięk silnika autobusu.

Autobus zatrzymał się na jednym przystanku, kierowca otworzył drzwi, odczekał chwilę, zamknął drzwi i ruszył. Nie ujechał jednak więcej niż dziesięciu metrów i zatrzymał się nagle bez wyraźnego powodu. Wstał i żwawo wyskoczył z autobusu.

- Pewnie coś się zepsuło - pomyślałem. Kierowca przykucnął na chwilę, jakby oglądał koło autobusu. Po czym wstał uśmiechnięty trzymając w ręku dwadzieścia złotych: - Dosłownie, pieniądze leżą na ulicy! - krzyknął do pasażerów. Usiadł na swoje miejsce i ruszył.