2009-11-27

Gdzie najlepiej, gdzie najtaniej

- No widzi pani, ja na przykład te płytki kupiłem w Warce za 80 złotych za metr, a w Warszawie musiałbym za takie same dać 120... - wyjaśniał fryzjer swojej klientce. Bo akcja dzieje się tym razem w salonie fryzjerskim, którego sam jestem gościem.

- Ale to się panu tak opłaca jeździć do Warki? Ile tam jest kilometrów? - pyta zainteresowana klientka, która siedzi w fotelu z jakimiś papilotami na głowie, a nad nią wisi dziwny hełm, służący do nie wiem czego.

- Opłaca, opłaca - wyjaśnia fryzjer - Ja kiedyś po płytki jeździłem nawet do Siedlec. Oni też sami przywożą, ale trzeba zapłacić, ale jak jest większa ilość towaru to nawet za darmo przywiozą do Warszawy pod dom. Wie pani, jak się tak 40 złotych na metrze zaoszczędzi, to to jest dużo.

- A próbował pan szukać w internecie? - rzuciła z innej części salonu młoda kobieta, której robiono manicure - Pewnie znalazłby pan jeszcze taniej.

- Nie, nie szukałem. Ale rzeczywiście może byłoby taniej - odpowiedział fryzjer.

- A co to jest, że w tym internecie wszystko jest takie tanie? - zapytała kobieta spod dziwnego hełmu.

- No bo oni nie mają budynku, nie mają magazynu. Niczego takiego nie muszą utrzymywać, więc jest taniej. A jak ktoś zamawia u nich towar, to oni dopiero jadą kupują go i wysyłają - wyjaśnił fryzjer, a po chwili dodał - No, ale w tym internecie jest wszystko. Wszystko, od małych rzeczy po auta, nawet domy widziałem ludzie sprzedają!

- Ja bym się domu nie odważyła kupić na Allegro - powiedziała młoda kobieta, której robiono manicure. Wszyscy w salonie zgodzili się z jej stwierdzeniem. - Ale ja to nawet takie zakupy spożywcze robię w internecie, teraz jest dużo takich sklepów. Bo jak kiedyś wysłałam swojego męża do supermarketu, jak kiedyś sama nie mogłam, to co chwile mi dzwonił: "nie ma tego, to czy może być to... jest takie, a czy może być inne...". I w dodatku cztery godziny go nie było! Cztery! No i zwątpiłam i teraz wolę sobie sama zamówić. Jeszcze mi od razu do domu przynoszą.

- A pan coś, panie Jarku, kupował na Allegro? - zapytała fryzjera pani spod hełmu.

- Nie... Jakoś się nie mogę przemóc. Niby żona kupuje, ale ja jakoś nie mogę. Ale no muszę spróbować. Może kupię na początek coś takiego małego, żeby spróbować jak to jest i dopiero potem jakieś większe rzeczy.

Po kilkunastu minutach za sprawą pana Jarka moje włosy zyskały zadowalającą długość. Wstałem, podziękowałem, zapłaciłem 25 złotych i wyszedłem. Wszystko w realu, na miejscu, niewirtualnie. Mogłem popatrzeć, posłuchać no i wyjść na chwilę z domu, bo akurat tego dnia było bardzo ciepło i słonecznie. A przecież grudzień już tuż, tuż.

2009-11-05

Pies bohater

Tę historię opowiedział mi mój brat, który usłyszał rozmowę dwóch kobiet jadących razem z nim w autobusie. Jedna z pań jechała właśnie do lekarza i w trakcie podróży opowiadała swojej znajomej o niesamowitym zdarzeniu z udziałem swojego psa.

Kobieta chciała się zdrzemnąć w ciągu dnia. Położyła się więc i starała zasnąć. Jednak w pewnym momencie wskoczył na nią jej pies i zaczął lizać w czoło. Kobieta zdziwiona zachowaniem swojego pupila próbowała go odepchnąć, ale pies nie dawał za wygraną. Kiedy udało się go odsunąć, nie minęła chwila, a pies znów rzucił się na nią z jęzorem.

W trakcie siłowania się ze zwierzakiem kobiecie zaczęło kręcić się w głowie. Wstała więc i poszła zmierzyć sobie ciśnienie, ponieważ najprawdopodobniej już wcześniej miała problemy z krążeniem. Wiedziała więc, co powinna robić. Okazało się, że ciśnienie ma bardzo wysokie i powinna wziąć przepisane wcześniej przez lekarza leki.

Jak wyjaśniała później swojej znajomej, gdyby poszła spać i nie wzięła leków, najprawdopodobniej miałaby wylew... Jak sama przyznała, pies uratował jej życie.

Po tym zdarzeniu zdecydowała, że musi pojechać do lekarza. I właśnie w czasie tej podróży do lekarza jej historię usłyszał mój brat.