2009-06-27

Oni, Chińczycy, dzieci

Na przystanku przy Śniegockiej do autobusu wsiada starsza pani ze starszym panem. Chyba znajomi. Usadawiają się na przodzie autobusu i kontynuują swoją rozmowę, którą rozpoczęli czekając na autobus.

Pan: - To cośmy zbudowali, to oni wszystko zniszczyli! - mówi wyraźnie zirytowany, machając przy tym ręką. Jego rozmówczyni przytakuje, coś odpowiada i po chwili dodaje: - Na przykład ostatnio, kupiłam sobie zapałki. I, wyobraź sobie, nie mogłam ich odpalić. Łamały się, kruszyły... Patrze na opakowanie, a one wyprodukowane w Chinach! - wyraz "Chiny" wypowiada z takim obrzydzeniem, że aż sam czuję niechęć do tego kraju - To już w Polsce się nie opłaca produkować? - pyta retorycznie.

Dojeżdżamy do skrzyżowania z ulicą Książęcą. Pani, oburzona Chińczykami, spogląda przez okno na ustawione wzdłuż krawężników biało-czerwone słupki , dzięki którym skrzyżowanie jest lepiej widoczne, i mówi: - I po co te słupki tutaj?! To żeby ludzie nie jeździli po chodnikach, trzeba słupki zrobić?! To nie widzą gdzie jest granica?! To oni myślą, że dzieci jeżdżą tymi samochodami czy kto?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz