2009-06-15

Niepogoda

Przystanek na Sielcach w Warszawie. Dwie panie w słusznym wieku rozmawiają o rolnictwie. - A byłam ostatnio na działce. Myślałam, że porządek zrobię, bo już trzeba, ale nic nie zrobiłam. Tak padało, że wszystko mokre, wszystko zalało. Dobrze, że córka zawiozła mnie samochodem tośmy nie zmokły przynajmniej - druga z pań kiwa współczująco głową.

Kobiety wymieniają jeszcze kilka zdań, których nie słyszę, bo zagłuszają mi jeżdżące samochody. Jest dziesiąta, zamiast siedzieć w pracy, ludzie jeżdżą samochodami. Długie sznury aut suną Czerniakowską, rozrywają się tylko wtedy, kiedy zatrzymuje je czerwone światło. Jeden sznur stoi, ale za to z drugiej strony rusza kolejny.

Chwila ciszy - znów słyszę rozmowę. - No i w tym roku nie obrodziły. Jak miały ten okres dojrzewania, to wtedy stały w wodzie i nic nie urosło. Ja mam taką jedną grządkę tylko, żeby się czymś zająć, ale za to sporą - rozmówczyni znów przytakuje.

Mnie też ta pogoda denerwuje. Dziś jest ciepło i słonecznie, ale jeszcze kilka dni temu... szkoda gadać. Padało, wiało i było zimno - jak we wrześniu czy październiku. Co to jest, żeby w czerwcu chodzić w jesiennej kurtce?!

Znowu auta zagłuszyły rozmowę pań. Najwyraźniej zmieniły temat, bo gdy się już uciszyło, usłyszałem tylko: - Nie, nie, na dzieci dziś nie można liczyć. Ciężko pracują - nie było w tych słowach żadnego wyrzutu, żadnych pretensji, raczej zrozumienie z lekką nutką żalu. Cóż, takie czasy - na dzieci i pogodę nie można dziś liczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz