2009-06-02

Siła Baracka Obamy

I już teraz, na dobry początek, przytoczę pewną sytuację, którą miałem przyjemność (tak, przyjemność, bo śmieszne to było) spotkać na swojej drodze. Otóż, byłem w listopadzie albo grudniu ubiegłego roku w Zarządzie Transportu Miejskiego w Warszawie na ulicy Senatorskiej, w celu wymiany pękniętej karty miejskiej.

W okienku obok swoją sprawę załatwiał pewien pan, pewnie po czterdziestce, ale wyglądający znacznie starzej, bo zniszczony alkoholem. Chciał wyjaśnić jakieś zawiłości związane z niezapłaceniem przez niego mandatu. Nie słyszałem całej rozmowy, ale w pewnym momencie pani w okienku, po dłuższej nerwowej wymianie zdań z tym panem, powiedziała, że cała sprawa może trafić nawet do sądu. W tym momencie mężczyzna jeszcze bardziej się obruszył i krzykną na całą salę: - Policje na mnie naślecie, sąd na mnie naślecie! Co jeszcze? Może Baracka Obamę!

Wtedy zrozumiałem fenomen tego człowieka. Oczywiście, nie czterdziestolatka zniszczonego alkoholem, ale Obamy. Nawet w Polsce, w której niewielu interesuje się zagranicą, Barack Obama ma autorytet. Ma go nawet u tego pijaczyny, który uznał go za ostatnią instancję sprawiedliwości. Kogoś, kto stoi ponad polską policją i sądem. Kogoś wręcz świętego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz